niedziela, 23 marca 2014

zegar

- Chyba nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak wielką jestem pułapką dla ciebie, prawda? - zapytał zegar.
Zebrałam kilka pustych kartek z kalendarza leżących na ziemi i zgniotłam je w kulkę, by cisnąć w gadającą tarczę.
- Myślisz, że zniszczysz mnie moją własną bronią, głupia? Rozwiń te kartki i zastanów się, o ile skuteczniejsze by były, gdyby znajdowało się na nich coś więcej niż data...
Pieprzone przedmioty znowu zaczynają do mnie gadać. Coś jest nie tak, cały ten pokój od jakiegoś czasu zdaje się tylko marudzić, szeptać, powtarzać swoje irytujące mantry. Zdjęłam ze ściany pieprzące ustrojstwo i wyrzuciłam je przez okno.
- Skoro wyrzuciłaś zegar, czemu nie zrobiłaś tego ze mną? - zapytała teczka z rysunkami.
- Mnie już dawno zostawiłaś, a obiecywałaś, że nigdy tego nie zrobisz - szepnął aparat.
Wszystkie książki pozlatywały z półki, wzburzając tumany kurzu. Mój dom jest nawiedzony. Jestem nienormalna tak samo jak wszystko to, co mnie otacza. Wzięłam swoją uśmiechniętą paczkę papierosów i zaparzyłam śpiewającą kawę. Siedziałam na kuchennym blacie i słuchałam komplementów dobiegających z wnętrza lodówki. To dziwne; większość przedmiotów mnie uwielbia, zadowolone szepczą moje imię i mówią, że jestem najlepsza. Nie wrócę tam, skąd przed chwilą wyszłam; gdzie każdy pieprzony, nienawistny wihajster tylko czeka na moment, by palnąć jakiś niemiły komentarz. Usłyszałam głośne wołanie z barku; okazalo się, że butelki znowu chcą ze mną poplotkować. Kochają mnie! Zresztą, ze wzajemnością. O ile milej siedzieć mi tutaj, niż w tamtym krytycznym towarzystwie.

Obudziłam się następnego dnia z bólem głowy. Otworzyłam oczy, spojrzałam na ścianę, usłyszałam ciche tykanie zegara... Zegara! Zapytałam, skąd się tu wziął, nie odpowiedział, tak samo jak wszystkie inne przedmioty. Usiadłam zdenerwowana, wzięłam kalendarz i dopisałam kilka planów na dzisiejszy dzień, żeby już nigdy nie musieć kłócić się z trybikową wredotą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz