środa, 16 kwietnia 2014

give me the freedom to destroy


to nie morderca jest winny
ofiara sama nadziała się na nóż
nikt nie dotknąłby przecież
brzydkiej kobiety
w spódnicy do kostek;
czerwona płachta
usprawiedliwia byka

łatwo uwierzyć we własne zło
znaleźć wadliwy mechanizm
w dobrej przecież maszynie
pozornie
relatywnie

żyjąc w radioaktywnym świecie
przenikniesz promieniowaniem
wystarczy, że stoisz obok
- już jesteś zatruty

żyj tak, by mimo rdzy
nikt nie ściągnął cię z palca
nie wsadził do szuflady z biżuterią po babci
a przy następnej przeprowadzce
nie wyrzucił wraz ze starym dywanem

sobota, 12 kwietnia 2014

wystarczy podlać

dasz szczęście komuś - przypadkowemu
ważnemu
czasem niewłaściwemu

gdybyś tylko mówił
wiem, że powiedziałbyś, że warto
że nigdy nie chciałbyś zostać
dobrze zapowiadającym się pąkiem
zginąć od byle przymrozku
nie dać nikomu uśmiechu.

to takie proste;
napić się wody
zakwitnąć..

sobota, 5 kwietnia 2014

szlag by ten szlak

Po raz kolejny otwieram szufladę; o dziwo znów nie celem od lat tak u mnie oczywistym. Diametralne obroty powinny mieć swoje źródło rozpędu, u mnie zresztą tak potężne, że bez problemu pokonywały liczbę trzysta sześćdziesiąt. W zasadzie wystarczyło umieć się zatrzymać w tym jednym, połowicznym momencie. Zatrzymać się to osobliwe słowo w kontekście drogi do przodu, nigdy nie rozumiałam tego paradoksu. Wolałam biec, dostawać w twarz z pieprzonych gałęzi, potykać się o korzenie i gubić drogę. I co taki pokiereszowany człowiek może zrobić? Przecież każdy dostrzeże jego blizny, nikomu nie umknie szlak utrwalony w jego tęczówkach. Ale czy można kwestionować słuszność tego wyboru? Pokrętna trasa pokonana jednym tchem versus powolny spacerek przetartym traktem. To prawda, że nie lubicie rannych. Ci drudzy mają przecież gładszą skórę, młodsze rysy. Za to macie hemofilię. Zginiecie przez ledwie muśnięcie, kiedy nas wzmocni największy cios. Trwajcie w nieskazitelnej utopii, pewni swojej nietykalności i porządku, którego przecież zmącić nie sposób. Kiedy jednak od podniesionej głowy wysiądze wam szyja, nic nie da wam skulenie ogona i najżałośniejsze skamlenie. W końcu karma to coś, co kocha każdy pies, prawda? Nie dziwcie się więc, że zawsze was dorwie.

wtorek, 1 kwietnia 2014

charade you are

nie masz pokrycia.
nie ma za tobą nic, poza chwilą
nie masz mocy; jesteś bezsilne
pozornie szczere, z czasem nieaktualne
pod wpływem, znienacka
rzucone na wiatr, warte tyle, co nic

ty - sen, który przez zapis nie stanie się jawą
nieuchwytne wspomnienie, niewidzialna pamiątka
tak łatwo cię przekręcić, pozbawić znaczenia
zakwestionować, jesteś dwulicowe
czasem mówisz prawdę, czasem kłamiesz
a czasem jedno i drugie.

zaufam ci, gdy twoje brzmienie
rzeźbić będzie w kamieniu, nie w lodzie.