czwartek, 12 grudnia 2013

nie ma


  
w niespójnym fragmencie całości
cicho wybuchła bomba
potrzaskała konstrukcje ukryte
pod betonowym płaszczem
dym powoli się skroplił
znalazł zaszklone szczeliny
przykryte miękkimi zasłonami

nikt nie słyszał

jak głośno toczyły walkę
wszystkie ziemskie uczucia
nikt nie widział
jak przyszłość machała
powtarzającymi się akordami
nikt nie poczuł
jak zimny jest dotyk
najszczerszych słów.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

tapczan

 Odkąd pamiętam nienawidziłam tej żółtej, otępiającej zmysły poświaty. Niewygodnego tapczanu, słowa które już dawno powinno wylecieć ze słownika tej wnęki. Na betonowym niebie zaistniała niewidzialna czarna dziura, nieznanego pochodzenia. Lubiła stołować się w mojej obecności, zajadała się ambitniejszymi myślami wypływającymi z mojej głowy. Siedziałam tak sobie na tym tapczanie, podrzucałam do góry małe, zmyślone okruszki. Dokarmianie udomowionego gołębia stało się nawykiem, a ja od lat łudzę się, że jest to ptak-bulimik, i pewnego dnia odda mi każdą skradzioną cząstkę mnie. Staję się powoli przedwojennym niewypałem, a jedną z moich ulubionych płyt jest 'The great destroyer'.


środa, 20 listopada 2013

barszcz


Kim jestem, pytasz? Jestem małą plamą od barszczu na wielkim białym obrusie. Od razu byś mnie zauważył. Zwiniesz cały ten obrusowy świat w kłębek i wsadzisz czym prędzej do blaszanej skrzynki tylko po to, by się mnie pozbyć. Przeszkadzam. Zakłócam twoje idealne poczucie estetyki, rażę twoje wrażliwe oczy swoim intensywnym kolorem. Ten kawałek materiału musi być w końcu jednakowy, bez skazy. W wirującej kąpieli, którą mi sprawiłeś, powoli znikam, odbarwiam się, tracę swą wyrazistość. To nieprzyjemny moment, zdajesz sobie z tego sprawę? Ilekroć mnie zobaczysz, trujesz mnie swoimi proszkami, topisz, myśląc, że mnie tym zniszczysz. I może tak ci się nawet wydawać. Jestem biała, czysta. Nie wyróżniam się. Ale ja jestem, kamufluję się, a ty możesz zachwycać się swoim jednorodnym, śnieżnobiałym obrusem.

 I pewnie nigdy tego nie zauważysz, ale na twoim obrusie plama powstaje zawsze w tym samym miejscu... Miło mi cię poznać.

poniedziałek, 4 listopada 2013

giń.




pokonałam cię, zdradziecka żmijo
chociaż wiem, że powrócisz jutro
ze zdwojoną siłą
znów zaczniesz mnie kusić iluzyjnymi snami
oszukasz i sponiewierasz
stracę całą wiarę.

płacz nieba w kilku prostych zapisach
ułamek klimatu zaklęty w świstku papieru
miną lata, nim usłyszę szum drzew
dźwięk spadających kropel, trzaskanie papierosa
nim stanę się zaklinaczem czasu

poranku
nie bierz jej ze sobą.

niedziela, 3 listopada 2013

a ja ciebie nie



każdego ranka cicho mnie kusisz
obejmujesz, aż w końcu
dusisz
uległam raz.
ulegnę już zawsze?

nie mam sił wyrywać się z twoich śmiertelnych objęć

nie mam sił uciekać przed twym przytłaczającym oddechem
tłumaczyć, kim jesteś, i czemu nie możesz odejść
droga jest jedna, ja wiem
prowadzisz nas całkiem wyraźnie.
jak to jest, że tak wielu cię posłuchało
jak to jest, że twój znienawidzony smak powraca
co rano, co wieczór, co noc? 
nie nudzi cię platoniczna miłość?
nie nudzi cię trucie swych ofiar? 

ucieknę od ciebie, na pewno

nie znajdziesz mnie już, na pewno
nie zniszczysz mnie, na pewno
kiedyś..